Choć to, ale nikłe pocieszenie (jeśli wierzyć Chantal Delsol) następuje w każdej dziedzinie. Na wsi jednak jest to szczególnie dotkliwe. Na przykład jeśli chodzi o ubiór to tzw. strój ludowy stopniowo i bezpowrotnie znikał z codziennego użycia. Jeden z jego ostatnich elementów, kobiecy czepiec na pobliskich Pałukach był noszony (i to tylko w czasie uroczystości) do lat 60. XX wieku. Zaznaczyć należy, że wkładanie owego czepca miało głębszy sens bo powołując się na wspomnianą tu filozofkę odnosiło do innych rzeczy. W tym wypadku do statusu danej wkładającej go gospodyni.
Najbardziej znaczące były te własnoręcznie wykonane z drogich materiałów a najmniejszej wartości były fabryczne podróbki. A kto dziś w kwestii ubioru sam coś zrobi, kupujemy i tyle. Sens własnoręcznego wykonywania czegokolwiek zatracił się. Dostajemy gotowy starannie wyselekcjonowany produkt (patrz np. warzywa i owoce w supermarketach) i nie wnikamy kto i co z nim robił. Przechodząc do dożynek jak niestety zaobserwować można, że i u nas ich ranga i sens się zatraca. Mam tu na myśli zarówno status jaki miały np. dożynki diecezjalne (wiem bo w niejednych od lat 80. XX wieku uczestniczyłem), jak i czytelne przesłanie, które niosły. Przeglądając zapiski dotyczące Kujaw Oskara Kolberga dożynki miały zupełnie inny sens.
Były bowiem ukoronowaniem trudu ciężkiej pracy żniwiarzy. A kto teraz przy żniwach się ciężko i fizycznie natrudzi? Chyba jedynie informatyk (i to intelektualnie), jak się elektronika w kombajnach popsuje. Dziś na dożynkach ważny jest gotowy produkt czyli chleb (jak to często się zaznacza wypieczony z mąki, z ziarna dopiero co zebranego – co kiedyś było niedopuszczalne). Stawiamy zatem na końcowy efekt i na produkt jakby nie było wysoce przetworzony. Nie dziwi więc, że tegoroczne dożynki w naszej gminie zbiegły się (nie wiem czy to zamierzone było, ale to mniej istotne) z festiwalem czekolady. Wszystko się zgadzało, tak pod względem przetworzenia produktu bo nikt przecież suchych ziaren kakaowca nie kazał przeżuwać, jak i przesłania, że wszystko mamy podane bez żadnego trudu z naszej strony. To prawdziwe pójście z duchem czasu.
Za modą powinna podążyć i sztuka i na ten przykład w muzyce powinno się zaroić od wszelkiej maści kantat, symfonii czy nawet prostych piosenek o wzmacniaczach smaku, konserwantach czy innych produktach oznaczonych wielkim E i liczbą. Nieprawomyślne za to powinny być utwory, jak na przykład uroczy „Słomiany łańcuszek” Witolda Lutosławskiego po wysłuchaniu którego w głowie może się zakręcić od wiadomości o sposobach użycia słomy. Ale kto teraz na słomę zwróci uwagę, rozdrobnią przyorzą i kwita. Pewnie nawet określenie „słoma z butów” stanie się zupełnie niezrozumiałe, ze względu na powszechną niewiedzę o wspomnianym żniwnym produkcie . Jako przykład muzyczny dziś trudny do zakwalifikowania (wysoce przetworzony czy nie) produkt zespołu „Poturba”.
[ZT]1302[/ZT]
[ZT]1287[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz