Zamknij

Dr hab. Marcin Danielewski: Zmiany w ustawie zagrażają naszemu dziedzictwu!

17:34, 29.07.2023 Przemysław Bohonos, rozmowa, Dziennik Historyczny Aktualizacja: 21:43, 29.07.2023

Polska archeologia znajduje się w ważnym momencie swojego istnienia. Wszystko za sprawą nowelizacji ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Dla portalu "Dziennik Historyczny" na ten temat głos zabiera dziś dr hab. Marcin Danielewski, profesor Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Nowelizacja jest dziś dużym zagrożeniem dla dziedzictwa archeologicznego.  Z naszym gościem na temat największych problemów i zagrożeń płynących z ustawy, rozmawia Przemysław Bohonos.

Przemysław Bohonos: Nowelizacja nie była konsultowana z archeologami, co wyszło na jaw dopiero 11 lipca b.r., na posiedzeniu sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Jakie są Pana największe obawy związane z proponowaną nowelizacją ustawy?

Dr hab. Marcin Danielewski: Tych obaw mam bardzo dużo, ale najbardziej niepokoi mnie to, że nowelizacja, która liberalizuje prawo (wbrew zapewnieniom lobby detektorystów oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego – dalej MKiDN) spowoduje masową grabież polskiego dziedzictwa archeologicznego. Poszukiwacze skarbów, których inaczej możemy nazwać detektorystami lub eksploratorami to środowisko bardzo zróżnicowane. Wśród nich są również osoby uprawiające działalność przestępczą, związaną z rabowaniem stanowisk archeologicznych (np. cmentarzysk), co najlepiej ilustrują statystyki wykrytych przestępstw ściganych na podstawie przepisów ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami:
-2019 r. 144 wykryte przestępstwa;
-2020 r. 187  wykrytych przestępstw;
-2021 r. 230 wykrytych przestępstw.
Do tych danych należy dodać liczbę wykrytych przestępstw przeciwko zabytkom i dobrom kultury ściganych na podstawie przepisów Kodeksu Karnego:
-2019 r. 463 wykryte przestępstwa;
-2020 r. 417 wykrytych przestępstw;
-2021 r. 370 wykrytych przestępstw. 

PB: Statystyki pokazują, że skala problemu jest bardzo duża. Czyli mamy tutaj legalizację czegoś, co jeszcze przed chwilą było zabronione.

MD: Dokładnie. Teraz te osoby, które rabowały stanowiska archeologiczne np. na Kujawach (tutaj skala tego zjawiska jest ogromna), realizując tym samym działalność przestępczą, będą to mogły nadal robić, tyle że w świetle prawa. Nowelizacja umożliwi więc przestępcom (nie mówię tutaj o wszystkich detektorystach, a o wskazanej grupie) legalną działalność. Do tego zmieniona ustawa nie ochroni w odpowiedni sposób stanowisk archeologicznych. Proszę zauważyć, że w artykule 36c. 1. zapisano: „Zabrania się poszukiwań, o których mowa w art. 36b ust. 1 na obszarach: 1) będących zabytkami wpisanymi do rejestru, wpisanymi do rejestru wraz z otoczeniem lub ujętymi w ewidencji zabytków i w odległości mniejszej niż 10 metrów od nich”. Ten zapis świadczy o braku jakiejkolwiek wiedzy archeologicznej pomysłodawców omawianej nowelizacji, ponieważ zasięgi stanowisk archeologicznych np. wczesnośredniowiecznych osad otwartych czy cmentarzysk ujętych w ewidencji zabytków są zawsze podawane w dużym przybliżeniu. Większość tych miejsc zarejestrowano powierzchniowo w ramach programu Archeologiczne Zdjęcie Polski (dalej AZP) zbierając materiał zabytkowy z ich powierzchni. Dlatego też zdarza się, że w wyniku badań wykopaliskowych powierzchnia takich stanowisk jest znacząco poszerzana (nawet o kilkaset metrów kwadratowych). Wobec tego ustawowa strefa 10 m mających chronić otoczenie stanowisk archeologicznych w niczym nie pomoże. Minimalna odległość powinna wynosić 100 m i wówczas stanowiska byłyby odpowiednio zabezpieczone. Przy tym warto dodać, że ustawowe 10 m to błąd GPS, który może sięgać nawet 20 m.

 

PB: Z tego wynika, że służby konserwatorskie właściwie nie będą w stanie określić czy w danym momencie detektorysta jest już na stanowisku archeologicznym, czy jeszcze poza nim?

MD:  Taka forma zapisów spowoduje, że część detektorystów, która łamała do tej pory prawo, będzie mogła robić to dalej, byleby tylko trzymała się ustawowych 10 m. Detektoryści będą mogli także penetrować stanowiska archeologiczne, które jeszcze nie zostały wpisane do rejestru czy ewidencji zabytków. Takie lokalizacje zgodnie z zapisami art. 36c. 1 (podpunkty od 1 do 8) nie będą chronione. Dzisiaj takie miejsca w sensie prawnym są zabezpieczone, ponieważ na wszelkie prace z detektorem metali należy uzyskać zezwolenie konserwatorskie, a więc służby chroniące dziedzictwo archeologiczne mają nad takimi działaniami kontrolę. Instytucje konserwatorskie mogą również nie wydawać zgód dla osób skazanych prawomocnym wyrokiem za rabowanie stanowisk archeologicznych. Teraz te wszystkie elementy kontroli znikną. Zamiast tego pomysłodawcy nowelizacji wskazali, w art. 33a w punkcie 2, że: „W przypadku znalezienia lub pozyskania na obszarze nie większym niż 100 m2 co najmniej trzech przedmiotów, co do których istnieje przypuszczenie, że są one zabytkami, prowadzący poszukiwania, o których mowa w art. 36b ust. 1, obowiązany jest niezwłocznie zawiadomić o tym właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków i wstrzymać poszukiwania do przeprowadzenia czynności”.  Ten mechanizm nie może jednak działać z dwóch powodów. Po pierwsze detektoryści to nie są profesjonalni archeolodzy i nie mają wiedzy, żeby odróżnić np. groty włóczni od zwieńczeń żelaznego płotu, a skoro tak, to zawsze mogą powiedzieć, że nie dokonują zgłoszenia, bo odkryli złom żelazny, a nie elementy uzbrojenia drzewcowego. Po drugie część poszukiwaczy skarbów w danym miejscu będzie odkopywać dwa przedmioty, a nie trzy i wówczas zgłoszenie nie będzie już potrzebne. Wystarczy, że taka osoba przejdzie na inny obszar 100 m2 i znów będzie mogła powtórzyć ten schemat rabunku. Należy się spodziewać, że zabytki wydobyte w ten sposób będą trafiać do nielegalnej sprzedaży.

PB: Czy mógłby Pan wyjaśnić, na czym polega problem zastąpienia zgody Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków zgłoszeniem w aplikacji? Jakie konsekwencje może to mieć dla ochrony dziedzictwa archeologicznego?

MD: Mamy dwa podstawowe problemy, jeśli chodzi o aplikację, która miałaby zastąpić zezwolenia Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków (dalej WKZ). Pierwszy z nich to sama aplikacja, która pozornie wydaje się dobrym rozwiązaniem. Niestety „diabeł w tkwi w szczegółach”, ponieważ ta aplikacja fizycznie nie istnieje. Co więcej, nie wiemy jak dokładnie miałaby ona działać, jaki będzie koszt jej wdrożenia, ile będziemy my obywatele polscy płacili za jej utrzymanie, zabezpieczenie czy serwerownie zawartych w niej danych. Mówimy więc o wirtualnej rzeczywistości, bo takiej aplikacji nie ma i nie wiadomo kiedy powstanie. Dzisiaj obowiązują zgody konserwatorskie na prowadzenie poszukiwań i są one bardzo dobrym rozwiązaniem, co pokazują statystyki:
-w 2017 r. wydano 242 zezwolenia;
-w 2018  wydano 448 zezwoleń;
-w 2019 r. wydano 649 zezwoleń;
-w 2020 r. wydano 673 zezwolenia.

PB: Liczba zgód wyraźnie rosła...

MD: Po prostu detektoryści pod wpływem zmienionego prawa musieli dostosować się do wymagań konserwatorskich. Dlatego zaczęli szerzej działać w stowarzyszeniach, współpracujących z muzeami i instytucjami naukowymi. W ten sposób ten model działalności detektorystycznej zaczynał zbliżać nas do standardów Europy Zachodniej. Teraz ten system wraz z nowelizacją miałby zniknąć i tutaj też ciekawa sprawa, że poszukiwacze skarbów, czyli osoby bez podstawowej wiedzy archeologicznej, nie będą potrzebowały posiadać zezwoleń konserwatorskich na wydobywanie zabytków. W przeciwieństwie do wykwalifikowanych archeologów, w tym np. profesorów, fachowców o uznanej marce europejskiej i światowej, którzy te zezwolenia na badania będą musieli uzyskiwać nadal. Sic! Czysty absurd, bowiem od specjalistów można wymagać bardzo dużo. Natomiast poszukiwacz skarbów kupi detektor, zgłosi chęć poszukiwań w nieistniejącej aplikacji (świat Georga Orwella) i „hulaj dusza, piekła nie ma” (a może lepiej „hulaj dusza, zezwoleń konserwatorskich nie ma”). Zezwolenia konserwatorskie dają więc możliwość sprawowania kontroli nad detektorystami. Aplikacja jeśli nawet kiedyś powstanie, to takiej kontroli nigdy nie zapewni. Dlatego też poszukiwacze skarbów od początku funkcjonowania zezwoleń konserwatorskich byli ich przeciwnikami, ponieważ dostrzegali w nich źródło kontroli nad swoją często nielegalną działalnością. 

PB: Czy mógłby Pan skomentować założenie, które mówi, że wystarczy umieścić lokalizacje stanowisk archeologicznych w aplikacji, aby je chronić? Jakie są możliwe problemy z tym podejściem?

MD: To nie prawda! Wskazywałem już wcześniej, że zasięg stanowisk archeologicznych jest zawsze przybliżony, wobec tego detektoryści będą mieli możliwość wybierania z ziemi zabytków, które są zlokalizowane na ich domniemanych obrzeżach. W rzeczywistości może to być jednak centralna partia stanowiska archeologicznego. To był też powód, dla którego w sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu część posłów w konsultacji z archeologami (m.in. z moją osobą) złożyła ważną poprawkę. W ramach tej korekty zabronione byłyby dla detektorystów poszukiwania w odległości mniejszej niż 100 m od stanowisk archeologicznych. W ten sposób duże obszary i bardzo bogate pod względem dziedzictwa archeologicznego oraz odkrywanych stanowisk, a dzisiaj często rabowane przez poszukiwaczy skarbów (np. kujawskie Gąski czy Wierzbiczany), byłyby wyłączone z takich prac detektorystycznych. Poprawka ta nie spodobała się pomysłodawcom nowelizacji, ponieważ nie była ona po myśli poszukiwaczy skarbów, którzy chcą przekopywać właśnie te bogate w zabytki archeologiczne przestrzenie. W związku z tym jeszcze raz powtórzę, aplikacja byłaby dobrym rozwiązaniem, gdyby zachowano obowiązek uzyskiwania zezwoleń konserwatorskich i poszerzono przestrzenie niedostępne dla detektorystów.

PB: Jak wpłynie nowelizacja na pracę osób zajmujących się archeologią i ochroną dziedzictwa?

MD: Nowelizacja w zasadzie sparaliżuje działalność Wojewódzkich Urzędów ochrony Zabytków (dalej WUOZ). Wystarczy to pokazać na przykładzie województwa kujawsko-pomorskiego, gdzie obecnie w służbach konserwatorskich mamy 5 archeologów, którzy będą musieli zgodnie z zapisami nowelizacji:
„W terminie 6 dni od dnia otrzymania zawiadomienia, o którym mowa w ust. 1 lub 2, wojewódzki konserwator zabytków jest obowiązany dokonać oględzin znalezionego lub pozyskanego przedmiotu i miejsca jego znalezienia lub pozyskania”.  W Polsce jest dzisiaj maksymalnie (zgodnie z wyliczeniami Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich) 30.000 detektorystów. W uproszczeniu więc na jedno województwo przypada 1.875 osób. Wobec tego, jeśli ci poszukiwacze skarbów z województwa kujawsko-pomorskiego w jednym terminie zaczną zgłaszać swoje znaleziska, to każdy z 5 archeologów będzie musiał dziennie odbywać przynajmniej 62 wyjazdy w teren, aby w ciągu 6 dni dokonać oględzin miejsca znaleziska oraz samych przedmiotów. Liczby te wydają się absurdalne, ale są prawdziwe. Jeśli do tego dodamy, że w dawnym województwie bydgoskim archeolodzy z WUOZ będą mieli do pokonania nawet 90 km podróży w jedną stronę, to możemy spodziewać się kompletnego paraliżu służb konserwatorskich. A pieniędzy na zatrudnienie przynajmniej kilkuset archeologów w służbach konserwatorskich nie zapewniono. Nowelizacja odbije się też bardzo poważnie na naszej wiedzy archeologicznej i historycznej a dotyczącej ziem polskich. Profesor Przemysław Urbańczyk bardzo słusznie zauważył, że zmiana w prawie spowoduje masowy napływ zabytków archeologicznych z innych krajów do Polski. Ten proceder może więc nabierać na sile choćby po to, aby móc zawłaszczone przedmioty obcej proweniencji zgłaszać do nagród, które zapewnić ma MKiDN. W nowelizacji aż 7 razy pojawia się słowo nagroda/y. Nowelizacja w art. 34. 3 wskazuje, że: „Wartość przyznanej nagrody pieniężnej nie może być wyższa niż dwudziestopięciokrotność kwoty przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w poprzednim roku kalendarzowym, ogłaszanej przez Prezesa Głównego Urzędu Statystycznego w Dzienniku Urzędowym Rzeczypospolitej Polskiej „Monitor Polski”. Jeszcze dalej w art. 34. 4 dodano, że: „W wyjątkowych wypadkach, gdy zabytek archeologiczny posiada oprócz szczególnej wartości historycznej, artystycznej lub naukowej także znaczną wartość materialną, na wniosek wojewódzkiego konserwatora zabytków wysokość nagrody pieniężnej może zostać podwyższona do trzydziestokrotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia, o którym mowa w ust. 3”. Wobec tego część detektorystów będzie kupować zabytki za granicą i następnie zgłaszać je w aplikacji (zakładając, że ona kiedykolwiek powstanie), jako odkryte w Polsce. W ten sposób będzie się można ubiegać o bardzo wysokie nagrody. Im bardziej unikalne znalezisko, tym wyższa kwota nagrody. Obecnie obserwujemy, jak masowo handluje się zabytkami z terenu Ukrainy i możemy się spodziewać, że po zmianie prawa, zabytki te będą kupowane przez polskich detektorystów. Jeśli poszukiwacz skarbów zakupi np. wczesnośredniowieczną szablę ze stepów nadczarnomorskich i zgłosi ją jako znalezisko odkryte w Polsce, to zostanie zafałszowana przeszłość historyczna. Nagle na ziemiach polskich detektoryści zaczną odkrywać wazy greckie z Krymu, monety z rzymskiego Chersonezu czy wczesnośredniowieczne uzbrojenie Chazarów (wszystkie zabytki z rejonu Ukrainy). Dodatkowo system wielkich nagród dla detektorystów sięgających jednorazowych kwot dochodzących do 140.000 PLN napędzi ten proceder. Możemy zakładać, że nowelizacja w ciągu 10 lat zupełnie zafałszuje przeszłość ziem polskich dla okresu pradziejowego i średniowiecza. Ten obraz nie będzie więc w żaden sposób odpowiadał minionej rzeczywistości. 

PB: Jakie konsekwencje mogą mieć proponowane zmiany dla praktyki archeologicznej, szczególnie badań nieinwazyjnych, które wykonywane są przez fundacje i inne organizacje?

MD: Nowelizacja ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami jest sprzeczna z nowoczesnymi trendami obserwowalnymi w archeologii europejskiej i światowej. Nie należy bowiem utożsamiać archeologii wyłącznie z wykopaliskami. Trzeba podkreślić, że współczesna nauka deklaratywnie określana jest jako charakteryzująca się przekraczaniem granic. Proszę zauważyć, że obecnie w archeologii zakłada się, że przede wszystkim nie wolno szkodzić zabytkom archeologicznym (ruchomym i nieruchomym), wobec tego doktryny konserwatorskie są takie, żeby archeolodzy prowadzili jak najmniej badań inwazyjnych czyli wykopaliskowych. Te ostatnie mają być realizowane tylko wtedy, gdy podejmowane są duże inwestycje budowalne (budowa dróg, hal, zakładów produkcyjnych, domów itp.). W województwie wielkopolskim zgód na badania wykopaliskowe wydaje się bardzo mało, a zamiast nich pracownicy WUOZ zachęcają nas archeologów do prowadzenia badań nieinwazyjnych i jest to trend obserwowalny w całej archeologii europejskiej. W tym przypadku chodzi o to, aby jak najrzadziej ingerować w strukturę stanowisk archeologicznych, ponieważ zabytki ruchome i nieruchome zdeponowane w ziemi są bezpieczne (za wyjątkiem działań detektorystów). W przyszłości być może znajdą zastosowanie takie metody badawcze, w kontekście których eksploracja stanowiska archeologicznego nie będzie niezbędna. Warto zauważyć, że jeszcze 30 lat temu mało kto wyobrażał sobie, iż możliwe będzie rozpoznawanie stanowisk archeologicznych na tak szeroką skalę dzięki badaniom nieinwazyjnym. Dzisiaj fotografia lotnicza, skaning laserowy, metoda magnetyczna, georadarowa czy elektrooporowa pozwalają te stanowiska rozpoznawać przynajmniej na poziomie konserwatorskim bez przysłowiowego wbijania szpadla w ziemię. Eksploracja archeologiczna to ostateczność! Archeolodzy w większości przypadków działają tylko wtedy, kiedy stanowiska są zagrożone lub kiedy związana jest z nimi realizacja dużych projektów badawczych. Nikt z archeologów nie realizuje badań wykopaliskowych dla własnego „widzimisię”. Tymczasem nowelizacja ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami idzie na przekór tym zasadom i zakłada, że detektoryści bez podstawowej wiedzy archeologicznej będą mogli działać w sposób destrukcyjny i wydobywać zabytki ruchome z ziemi. Tutaj warto podkreślić, że nawet najwspanialsze artefakty (inkrustowane miecze, złote monety czy srebrne ozdoby) nie mają większej wartości naukowej, jeśli nieznane lub niejasne jest miejsce ich odkrycia oraz kontekst archeologiczny, w którym były w minionych wiekach zdeponowane. Wczesnośredniowieczny artefakt np. miecz wygrzebany (słowo użyte celowo) przez poszukiwacza skarbów z ziemi, najczęściej zostaje wyciągnięty z warstwy kulturowej lub obiektu archeologicznego (np. grobu). W ten sposób archeolodzy, a tym samym wszyscy obywatele, zostają odarci z wiedzy na temat tego konkretnego pochówku. Taki zabytek wydobyty przez detektorystów bez znajomości kontekstu archeologicznego, nawet jeśli trafi do muzeum, to ma bardzo niewielką wartość naukową. Myślę również, że nowelizacja prawa spowoduje, że my archeolodzy przestaniemy publikować wyniki badań nieinwazyjnych. Proponowany projekt zmian w prawie znosi bowiem zezwolenia konserwatorskie, wobec czego stanowiska archeologiczne, które obecnie nie są wpisane do rejestru lub ujęte w ewidencji zabytków (art. 36.c. 1, podpunkt 1), będą mogły być bezkarnie rabowane przez detektorystów. Spieszę zauważyć, że jeśli dzięki metodzie skaningu laserowego odkrywam cmentarzysko kurhanowe, to nim zostanie ono wpisane do ewidencji zabytków, to minie całkiem dużo czasu. W związku z tym przez ten okres, trwający np. kilka miesięcy, detektoryści będą mogli bezkarnie rabować zlokalizowane w takim miejscu groby, ponieważ nowelizacja nie zakłada ochrony takich przestrzeni. Dotychczas tego typu lokalizacje chroniło zezwolenie konserwatorskie. Efektem nowelizacji będzie więc ograniczenie liczby badań nieinwazyjnych (szczególnie fotografii lotniczej i metod geofizycznych), ale też można się spodziewać, że większość wyników takich prac nie zostanie szybko opublikowana. Na tyle szybko, aby detektoryści nie mogli łatwo zlokalizować takich – niewpisanych do rejestru czy ewidencji – stanowisk. 

Dr hab. Marcin Danielewski, profesor Uniwersytetu Adama Mickiewicza

PB: Z tego wynika zatem, że nowelizacja wpłynie na ochronę unikalnych obiektów, takich jak cmentarzyska kurhanowe i grodziska. One przecież nie są oficjalnie zarejestrowane jako stanowiska?

MD: W tym pytaniu można nawiązać do wcześniej już poruszonych wątków, gdzie wskazywałem, że stanowiska archeologiczne, takie jak grodziska czy cmentarzyska kurhanowe, które nie są wpisane do ewidencji zabytków, będą penetrowane przez detektorystów. Wiele z takich lokalizacji jest na bieżąco rejestrowana przez archeologów, ale tutaj warto podkreślić, że obecnie obraz w skaningu laserowym jest dostępny dla każdego obywatela. Wobec tego detektoryści również korzystają z tego źródła wiedzy, które służy do namierzania stanowisk archeologicznych o wciąż wyraźnych formach terenowych. Wobec tego można mieć uzasadnione obawy, że takie miejsca nie objęte jeszcze ochroną konserwatorską staną się celem wycieczek detektorystów, którzy będą podejmować stamtąd zabytki. Obecnie takie stanowiska archeologiczne nie wpisane do rejestru czy ewidencji zabytków są zabezpieczone, ponieważ poszukiwacze skarbów najczęściej nie uzyskują zezwoleń na ich eksplorację. Obawiam się jednak, że wiele grodzisk czy cmentarzysk kurhanowych zostanie rozkopanych przez detektorystów od razu w momencie, kiedy nowelizacja wejdzie w życie. W tym miejscu warto jeszcze przywołać uzasadnienie, które stanowiło integralną część ustawy o zmianie ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami z 5 czerwca b.r. (dokument dostępny na stronach Sejmu RP). Tam pomysłodawcy tej nowelizacji zapisali, że: „Obecnie szacuje się, ze zaledwie 1% obywateli poszukujących zabytków korzysta z procedury administracyjnej”. Archeolodzy w trakcie obrad sejmowej oraz senackiej Komisji Kultury i Środków Przekazu udowodnili, że dane te są nieprawdziwe. Natomiast, gdyby trzymać się ściśle cytowanego zapisu, to wypadałoby stwierdzić, że wraz z wejściem nowelizacji w życie 29.700 osób (zgodnie z wyliczeniami Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich grupa detektorystów w Polsce liczy 30.000 osób) czyli 99% poszukiwaczy skarbów (informacja zgodna z zapisami uzasadnienia projektu ustawy) wyjdzie w teren i zacznie rabować cmentarzyska kurhanowe oraz grodziska. Uważam więc, że rysuje się bardzo pesymistyczny obraz, jeśli chodzi o ochronę takich właśnie stanowisk archeologicznych.

 

PB: Analiza nowelizacji ustawy, zastanawia mnie dlaczego pola bitew zostały, według Pana pominięte jako obszary wyłączone z poszukiwań?

MD: Trudno mi wyjaśnić czemu pomysłodawcy nowelizacji, a więc lobby detektorystów, pominęli tę kwestię. Moje środowisko czyli archeolodzy nie brali udziału w realizacji tego projektu. Proszę zauważyć, że wszystkie instytuty i wydziały archeologii w Polsce, muzealnicy, Rada Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego (ciało działające przy MKiDN), Stowarzyszenie Naukowe Archeologów Polskich i wiele innych organizacji naukowych zaprotestowało przeciwko tej nowelizacji (pełna lista dostępna pod tym adresem: ratuj-zabytki.pl). Nie pamiętam, aby kiedykolwiek archeolodzy, ale też muzealnicy, historycy,  konserwatorzy i historycy sztuki wspólnie tak wyraźnie protestowali przeciwko zmianie prawa, które ich bezpośrednio dotyczy. W związku z tym mogę się tylko domyślać, jakie były powody pominięcia w nowelizacji pola bitew. Pierwszy powód jest związany z tym, że nowelizację przygotowywali amatorzy, którzy nie mieli pojęcia o tym, iż takie miejsca należy chronić. Drugi powód wydaje się bardziej poważny i wywołuje on u mnie wielki niepokój. Mianowicie, poszukiwacze skarbów przygotowujący projekt celowo pominęli pola bitew, ponieważ one dostarczają detektorystom bardzo bogatych zabytków w postaci broni. Warto tutaj zauważyć, że ta broń nielegalnie wyeksplorowana z pól bitewnych była wielokrotnie odkrywana u eksploratorów przy przeszukaniach policji. Broń stanowi również ważny element nielegalnego handlu zabytkami w Polsce oraz zagranicą, wobec tego pozyskiwanie jej z pól bitewnych jest jednym ze źródeł dochodu dla detektorystów łamiących prawo. Możemy się spodziewać, że wraz z wejściem nowelizacji w życie, pola bitewne będą masowo rabowane z zabytków archeologicznych.

PB:  Jak nowelizacja może wpłynąć na przyszłość programu Archeologicznego Zdjęcia Polski (AZP+)?

MD: Uważam, że nowelizacja jest całkowicie sprzeczna z programem AZP+. Sam projekt AZP jest unikalny, jeśli chodzi o Europę, a jego realizacja przyczyniła się do ochrony setek tysięcy stanowisk archeologicznych. Przy tym realizowany przez Narodowy Instytut Dziedzictwa program AZP+, a opierający się na nieinwazyjnym wsparciu zarządzania dziedzictwem archeologicznym i zastosowaniu fotografii lotniczej oraz skanowania laserowego, spełnia światowe wymagania nowoczesnej archeologii. Wszystko więc pozornie wygląda świetnie, gdyby nie obecna nowelizacja ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, która w zasadzie podważa sens istnienia programu AZP+. Tak jak już wskazywałem, aktualne, europejskie trendy w ochronie zabytków, są takie, aby jak najrzadziej sięgać po metody inwazyjne. Tymczasem użycie detektora to najbardziej destrukcyjny sposób wydobywania zabytków z ziemi i podejmowania ich bez znajomości kontekstu archeologicznego. Przy tym mówimy o poszukiwaczach skarbów, którzy nie posiadają wiedzy archeologicznej niezbędnej do jakichkolwiek działań związanych z pozyskiwaniem artefaktów. Proszę zauważyć, że nawet szef Polskiego Związku Detektorystów Jacek Wielgus nie jest archeologiem (nigdy nie skończył studiów archeologicznych, nie uzyskał stopnia zawodowego magistra oraz nie odbył 12 miesięcznej praktyki wykopaliskowej). Wraz z przyjęciem nowelizacji te osoby, nie archeolodzy, będą mogli inwazyjnie podejmować artefakty. Z drugiej strony mamy program AZP+, który idzie w zupełnie innym kierunku, bo w stronę archeologii nieinwazyjnej. Mam więc wrażenie, że Ministerstwo zupełnie pogubiło się w tym co robi. My archeolodzy widzimy, że Generalny Konserwator Zabytków Jarosław Sellin z jednej strony chwali program AZP+, a z drugiej hołduje detektorystom. Jest w tym jawna sprzeczność i z pewnością takie działania nie służą dziedzictwu archeologicznemu.

PB: Czy mógłby Pan podzielić się swoją opinią na temat roli i obowiązków konserwatorów zabytków w kontekście proponowanych zmian?

MD: W odniesieniu do tej kwestii mam bardzo ostre stanowisko, ale mimo to przedstawię je Państwu. Moim zdaniem w kontekście nowelizacji rola konserwatorów zabytków zostanie zupełnie zmarginalizowana. Z jednej strony będą oni wydawać zezwolenia na prace badawcze realizowane przez profesjonalnych archeologów, a z drugiej strony konserwatorzy stracą jakąkolwiek kontrolę nad amatorami, detektorystami, którzy będą zajmować się wykopywaniem artefaktów i niszczeniem stanowisk archeologicznych, nie wpisanych w rejestr czy ewidencję zabytków. Jednocześnie ogromne braki kadrowe w szeregach WUOZ spowodują, że nawet jeśli powstanie aplikacja (o ile…), to archeolodzy pracujący w służbach konserwatorskich nie będą w stanie w ciągu ustawowych 6 dni dokonać oględzin potencjalnego zabytku i miejsca jego znalezienia. A wówczas najpewniej detektoryści zaczną skarżyć się na opieszałość urzędów konserwatorskich. Pytanie co wówczas? Może kolejnym krokiem poszukiwaczy skarbów będzie lobbing w kierunku likwidacji takich służb archeologicznych i zniesienie jakiejkolwiek kontroli nad tym, co dzieje się z dziedzictwem archeologicznym.

PB: Jakie działania Pan zaleca w obliczu tych proponowanych zmian? Co mogą zrobić zwykli obywatele, aby pomóc w ochronie dziedzictwa archeologicznego? Jakich narzędzi możemy użyć abyśmy pomogli archeologim zablokować zmiany.

MD: Obywatele nie mogą akceptować takich zmian w prawie! Jako archeolog protestuję wobec tej nowelizacji, spotykając się przy tym z falą „hejtu” ze strony detektorystów w postaci wiadomości e-mail, „dziwnych” telefonów czy anonimowych komentarzy w Internecie. Mógłbym dzisiaj odpoczywać na Kujawach, gdzie pisałbym kolejną monografię na temat wielkopolskiego Grzybowa lub artykuły dotyczące wczesnośredniowiecznej organizacji grodowej. Jednak nie robię tego, ponieważ walczę o ochronę dziedzictwa archeologicznego i nie zgadzam się na to, aby za jakiś czas, zgodnie z nowym  prawem, detektoryści mogli rabować stanowiska archeologiczne. Uważam, że każdy obywatel powinien bronić tego dziedzictwa i apelować do Senatorów, Posłów i samego Prezydenta, aby nie akceptowali legalizowania przestępczości.

PB: Ruszyła również petycja gdzie można podpisywać się w sprawie kontrowersyjnej nowelizacji.

MD: Zgadza się! Zachęcam również obywateli do podpisywania petycji w sprawie nowelizacji ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami z 23 lipca 2003 roku: https://www.petycjeonline.com/protestujemy_przeciw_zmianie_prawa_dla_poszukiwaczy_zabytkow?uv=49965871  . Warto też dodać, że Państwo Polskie zamiast wydawać 500.000000 PLN na nowelizację, powinno te pieniądze zainwestować w edukację obywateli, aby całe społeczeństwo chroniło nasze dziedzictwo archeologiczne. Niestety w środkach masowego przekazu pokutuje obraz „archeologii romantycznej”, a tym samym obserwowalny jest brak społecznego zrozumienia potrzeby ochrony naszego dziedzictwa (tzw. Syndrom Indiany Jonesa). Doinwestowanie popularyzacji archeologii może pozwoliłoby uniknąć takich sytuacji, jak nielegalny handel zabytkami, utrudnianie śledztw Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, budowanie nielegalnych kolekcji zabytków archeologicznych czy zbieranie broni, amunicji i urządzeń wybuchowych. A wszystkie te przestępstwa są udziałem środowiska detektorystów. Jako obywatel Polski, pracownik naukowy, wykształcony archeolog i historyk nigdy nie zgodzę się na takie prawo, które doprowadzi do bezpowrotnej dewastacji dziedzictwa archeologicznego. Tak więc realną pomocą będzie brak wsparcia i zgody na taki proceder! Dlatego raz jeszcze gorąco namawiam, żeby podpisywać naszą petycję. W przeciwnym razie cofniemy się do wieku XIX, ba nawet XVIII, kiedy to „raczkowało”, a następnie „kwitło” kolekcjonerstwo. Chciałbym zauważyć, że zagrożenia związane z falą amatorskich poszukiwań dostrzegano już w połowie XIX wieku… Dlaczego niektórzy przestają je widzieć w XXI wieku? Trudno mi to wyjaśnić.

PB: Dziękuję bardzo za rozmowę.

źródło wywiadu "Dziennik Historyczny" 29.07.2023

[ZT]5295[/ZT]

Marcin Danielewski (ur. 22 lutego 1984 w Radziejowie) – polski archeolog, doktor habilitowany nauk humanistycznych. Specjalizuje się w archeologii i historii średniowiecza. Profesor uczelni na Wydziale Archeologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Członek Polskiego Towarzystwa Historycznego i Polsko-Czeskiego Towarzystwa Naukowego, przedstawiciel dyscypliny archeologia w radzie naukowej Muzeum im. Jana Kasprowicza w Inowrocławiu. Uczestnik kilkunastu archeologicznych badań wykopaliskowych w Polsce i za granicą oraz kilku projektów badawczych. Autor blisko osiemdziesięciu publikacji naukowych, w tym trzech monografii. Zainteresowania badawcze autora oscylują wokół grodów, gospodarki władztwa Piastów, stosunków polsko-ruskich w okresie wczesnego średniowiecza, obrządku pogrzebowego na Słowiańszczyźnie, osadnictwa grodowego na Kujawach oraz we wschodniej Wielkopolsce historical reenactment.

Pracę magisterską na kierunku archeologia obronił w Instytucie Prahistorii UAM w Poznaniu w 2009 roku (promotorką była prof. dr hab. Hanna Kóčka-Krenz). W tym samym roku uzyskał także tytuł zawodowy magistra historii w Instytucie Historii UAM w Poznaniu (promotorem był prof. dr hab. Józef Dobosz). Stopień doktorski otrzymał w 2013 roku na podstawie pracy pt. Sieć grodowa na Kujawach oraz jej funkcje od połowy X do końca XIII wieku (promotorem był prof. dr hab. Zbyszko Górczak). Habilitował się w 2020 roku na podstawie oceny dorobku naukowego i rozprawy pt. Cuiavia Christiana. U progu chrześcijaństwa i Kościoła na Kujawach w X – XII wieku. W latach 2018-2022 kierował projektem naukowym pt. Gród w Grzybowie i jego zaplecze osadnicze w kontekście pogłębionych badań interdyscyplinarnych finansowanym przez Narodowe Centrum Nauki.

Fotografie

  • Prof. UAM dr hab. Marcin Danielewski, Autor Łukasz Prokopowicz.
  • Różanówka, gm. Nowa Sól, woj. lubuskie – stanowisko zrabowane przez detektorystów. Autor Alina Jaszewska.
  • Różanówka, pow. Nowa Sól, woj. lubuskie – stanowisko zrabowane przez detektorystów. Autor Alina Jaszewska.
  • Różanówka, pow. Nowa Sól, woj. lubuskie – stanowisko zrabowane przez detektorystów. Autor Alina Jaszewska.
  • Glińsk, pow. Świebodzin, woj. lubuskie – kurhan rozkopany przez detektorystów. Bez imienia i nazwiska autora.
  • Zabezpieczone zabytki archeologiczne odzyskane w  Łodzi, Warszawie, Włocławku, kwiecień/październik 2016 r.  Autor Adam Grajewski.
  • Zabezpieczone zabytki archeologiczne odzyskane w Bełchatowie, 2011 r. Autor Adam Grajewski.
  • Zabezpieczone zabytki archeologiczne i materiały wybuchowe odzyskane we Wrocławiu, listopad 2015 r.. Autor Adam Grajewski.

 

(Przemysław Bohonos, rozmowa, Dziennik Historyczny)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

camelopardaliscamelopardalis

1 0

ale to mnom wszczonsło 07:48, 04.08.2023

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo
0%