Zamknij

Rys historyczny Odzyskania Niepodległości

21:01, 10.11.2021 . Aktualizacja: 22:15, 10.11.2021

 

  Europa obchodzi 11 listopada jedno ze swoich najważniejszych świąt. 103 lata temu w Compiegne podpisany został rozejm, który kończył I wojnę światową. Dla Polaków to jednak dzień szczególny. Jedenasty listopada 1918 roku uznany został za symboliczny początek odbudowywania państwa polskiego. Owego dnia w Warszawie Rada Regencyjna przekazała władzę wojskową Józefowi Klemensowi Piłsudskiemu. W tym czasie Austriacy się wycofywali, a Niemców rozbrajano. Tworzono polskie ośrodki władzy. Polacy przeżywali piękne chwile, a emocje tamtych dni były potężne. Na szczęście nie skończyło się tylko na nich. Politykom udało się odłożyć na bok stare animozje i zgodnie zabrać się do ciężkiej pracy. Niełatwo w takiej chwili uświadamiać sobie, że przecież nigdzie nie było powiedziane, jaka ta Polska ma być, z jakich ziem się składać i jakie przyjąć granice. Istniała dotąd jedynie w marzeniach kolejnych pokoleń Polaków, a teraz przyszedł moment, by budować jej zręby od podstaw – ustalić zasięg terytorialny, odbudować gospodarkę, skonstruować system władzy, a przede wszystkim zintegrować ze sobą trzy zupełnie różne części pozaborowe. Różne były koncepcje w tych kwestiach i różne oczekiwania. Wspomnijmy kilka postaci, które odegrały w dążeniach do niepodległości i odbudowie Rzeczypospolitej olbrzymią rolę.  Ignacy Jan Paderewski, światowej klasy artysta, zapewne jedyny wówczas, powszechnie rozpoznawany Polak, był największym ambasadorem sprawy polskiej na salonach, gdzie spotykał koronowane głowy i polityków wielkich mocarstw, oraz w zawsze pełnych salach koncertowych; w polityce odrodzonego państwa grał również pierwsze skrzypce. Ignacy Daszyński, przez długi czas bliski współpracownik Piłsudskiego, organizator ruchu socjalistycznego i strzeleckiego w Galicji, był znakomitym, znającym kilka języków mówcą. To on utworzył pierwszy polski rząd w Lublinie już 7 listopada 1918 roku. Wychowawcą młodych pokoleń Polaków, dbałym o polski honor i patriotyzm, był znakomity historyk, Szymon Askenazy, profesor Uniwersytetu Lwowskiego. W tym elitarnym towarzystwie postacią wyjątkową był Wincenty Witos, organizator i przywódca ruchu ludowego, niekwestionowany król chłopów. Postacią symboliczną pozostaje niezmiennie, mimo późniejszych występków, Józef Piłsudski. I jeszcze dwóch  wojskowych – Edward Rydz-Śmigły, współpracownik i następca Piłsudskiego, oraz Władysław Sikorski, wojskowy i polityk, którego punkt widzenia na sprawy niepodległości różnił się często diametralnie od stanowiska Piłsudskiego. Przywoływany często w tym gronie Roman Dmowski był politykiem kontrowersyjnym i trudno powiedzieć, czy wątpliwe jego zasługi rekompensują zło, które jako zajadły narodowiec i antysemita wyrządził Polakom i Polsce. Godne podziwu jest, że te, często tak odmienne postaci, potrafiły w początkach II Rzeczypospolitej w miarę zgodnie ze sobą współpracować dla dobra ojczyzny.
Do niepodległości, jak mówi prof. Kieniewicz, wiodło sto dróg. Najczęściej prezentowaną jest powstańcza droga Polaków zaboru rosyjskiego. Znacznie mniej się mówi o patriotach spod niemieckiego władztwa, których symbolem jest Drzymała i dzieci z Wrześni. A oni 103 lata temu jeszcze nie mieli wielu powodów do radości, choć przecież nie siedzieli z założonymi rękami. Trudniejsza sytuacja Kujawiaków czy Wielkopolan wynikała z faktu, że tych ziem Niemcy nie mieli zamiaru oddawać, a nikt z zewnątrz też się o nie  nie upomniał. Trzeba było drugiego powstania wielkopolskiego, by je wyzwolić. Strzelno stało się wolne dopiero 2 stycznia 1919 r.
11 listopada, symbolizując odrodzenie Rzeczypospolitej, obrazuje cały wysiłek, wkładany przez półtora wieku w marzenia i plany odbudowy państwa. Mieści się w nim zarówno dorobek intelektualny, zapoczątkowany przez Konstytucję 3 maja i kontynuowany przez polskich organiczników i pozytywistów, jak i walka zbrojna powstańców kościuszkowskich, legionistów Dąbrowskiego, powstańców listopadowych, styczniowych i wielkopolskich. Pierwsza wojna światowa zamknęła okres niewoli Polaków, którzy politycznie i zbrojnie wykorzystali sprzyjający czas. Po czym z trzech fragmentów, zróżnicowanych prawnie, gospodarczo i językowo, udało się odtworzyć w miarę jednolity organizm państwowy.
To święto daje nam okazję do dyskusji o polskości i polskim patriotyzmie. Taka ogólnonarodowa debata wydaje się konieczna wobec pojawiania się w ostatnich latach ludzi, którzy sami sobie przyznają prawo bycia jedynymi prawdziwymi Polakami i reprezentowania jedynie słusznego patriotyzmu. Zatem zastanówmy się, kim jest rzeczywiście prawdziwy Polak i na czym ma polegać polski patriotyzm.
Zacznijmy od polskości etnicznej. Czy Mieszko I Polakiem? Niestety, w jego czasach było to pojęcie nieznane, podobnie jak Polska. Jeszcze długo później nikt nie zastanawiał się nad pochodzeniem mieszkańców piastowskiego państwa. Zasiedlali je potomkowie dawnych plemion słowiańskich, ale swój materiał genetyczny zostawili też liczni przybysze – ci chciani i ci niechciani. Ci pożądani przez władców, zagospodarowujący dziewicze tereny i specjaliści w nieznanych tu dziedzinach, przybywali z państw niemieckich, z Niderlandów czy Armenii; byli też uciekinierzy, prześladowani za wiarę, zwłaszcza Żydzi. Zmieniające się granice państwa obejmowały sąsiadów – Rusinów i Litwinów. Ziemie nasze były też najeżdżane przez Tatarów, zakonników z krzyżami na piersi, Szwedów i Turków, wreszcie Rosjan i Niemców. To do kogo tu się odwoływać? Może jednak uda się komuś skompletować wystarczającą liczbę swoich przodków, by nie było wątpliwości? Rozważmy taki wariant, choć uprzedzam, że czyhają tu groźne pułapki. Badania genealogiczne, tak ostatnio modne, opierają się na źródłach pisanych. Dane osobowe, tyczące wszystkich mieszkańców, zaczęli zbierać, głównie dla celów fiskalnych, zaborcy. Nieliczni z nas mogą więc sięgnąć dalej, niż do XVIII wieku. Chyba, że wywodzi się ktoś z elit magnackich, które dbały o dokumentację rodu i miały na to środki. Przytłaczająca większość naszych przodków to jednak chłopi, będący do XIX wieku niewolnikami bez praw i nazwisk. Załóżmy, choćby czysto teoretycznie, że udało się komuś zebrać dużo informacji o swoich antenatach w linii prostej; dużo, ale ile potrzeba? To pytanie należy do fundamentalnych, bo każdy posiadać musi dwoje rodziców, co oznacza, że liczba przodków z każdym pokoleniem wstecz się podwaja. Ta niewinna z pozoru z pozoru konstatacja prowadzi do zaskakujących rezultatów, gdyż już przy dziesiątym pokoleniu mamy 512 wstępnych, dwadzieścia pokoleń daje nam ponad pół miliona, a przy trzydziestu przekraczamy pół miliarda! Przyjmując pięć pokoleń na stulecie cofamy się wtedy w czasie zaledwie o sześć wieków. Dodatkowy kłopot w tym, że nawet mając te wszystkie informacje, to i tak nie mamy pewności, czy ktoś nieoficjalnie nie włączył się w rodzinny genotyp. Zmartwionych takim obrotem sprawy śpieszę pocieszyć, że jak by nie liczył i nie kombinował, to i tak wszyscy ludzie wywodzą się z Czarnego Lądu; raj musiał być w Afryce, a Adam i Ewa byli czarnoskórzy. Ostatnio zresztą udało się zrekonstruować wygląd pierwszego Europejczyka, który żył 10 tys. lat temu. Jego kompletny szkielet znaleziono w Anglii. Badania DNA pokazały, że miał 170 cm wysokości, 60 kg wagi, kręcone włosy, niebieskie oczy i czarną skórę. W tym stanie rzeczy bycie rasistą staje się coraz bardziej kłopotliwe.
Czy istnieje zatem coś, co decyduje o byciu Polakiem? Skoro nie polskość genetyczna i nie wpis w dokumentach, to może miejsce pochodzenia? Czy Polakiem był na przykład piszący „ku pokrzepieniu serc” Sienkiewicz, pochodzący z tatarskiego rodu? A Mickiewicz, który nie dość, że pisał „Litwo, ojczyzno moja”, to jeszcze zrodzony przez niewiastę z narodu wybranego (choć pochodzenie matki nadal jest dyskutowane)? Z tegoż ludu był Tuwim, Leśmian, Baczyński i cała plejada twórców polskiej kultury. Matejko wywodził się z Czech, Kościuszko i Moniuszko z Rusi Białej, Traugutt też się tam rodził, a pochodzenie ojca niemieckie. To czy to aby na pewno Polacy? I co o polskości mają do powiedzenia Kaszubi, Ślązacy, Kurpiowie alias Kurpie czy też Mazurzy?
Romantycy by powiedzieli, że Polskę nosi się w sercu, co wydaje się być najbliższe prawdy. Pozostaje nam więc człowiek z polskim sercem, polską duszą i decydujące znaczenie ma Jej/Jego przekonanie, że jest Polką/Polakiem. I ta świadomość nie jest zależna od płci, koloru oczu, pochodzenia rodziców, miejsca przebywania czy innych czynników.
 A co z polskim patriotyzmem? Ten powszechnie u nas przyjęty ma charakter głównie martyrologiczny i polega na przekonaniu, że za ojczyznę w potrzebie umrzeć trzeba. I tyle. To myślenie dosyć wygodne w czasach, kiedy ojczyzna w potrzebie nie jest, czasy niespotykanie spokojne są, a deklaracja o gotowości do umierania nic nie kosztuje. W tym mrowiu patriotów-samozwańców mało widoczni są patrioci praktykujący, którzy po cichu i spokojnie robią swoje – pracują zawodowo dla rodziny i ojczyzny, czasem społecznie na rzecz wspólnoty, starają się mówić po polsku, a nie po polskiemu, dbają o czyste okoliczności przyrody i pamięć o naszych poprzednikach i ich dokonaniach, szczególnie tych pozytywnych. Dlatego myślę, że dzisiejszym zadaniem mądrych patriotów jest kontynuacja ich dzieła na każdym polu, na którym mamy możliwość uczciwie pracować, uczyć się, służyć społeczeństwu i uśmiechać się do ludzi – wszystkich ludzi.

                                                          Jacek Sech

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%